wiele lat temu okrylam, ze moja przyjaciolka jest tak skupiona na sobie, ze nasza przyjazn… umarla. nie wiem, kiedy to sie zaczelo, ale w pewnym momencie bylo nie do zniesienia: ile razy ja odwiedzialam musialam wyslac jej nowej piosenki, wysluchac jak wszyscy sie ta piosenka zachwycaja, wsluchac w jeden ‚specjalny” rytm czy uderzenie gitary. w koncu nasze drogi soe rozeszly – ja wyjechalam do Holandii, ona do stolicy. teraz jest uznana bluesmenka, ponoc jedna z najlepszych w Polsce. to byl moj pierwszy kontakt z artystka. i pierwsze odkrycie jak bardzo artysci sa skupieni na sobie.
wiele razy w wywiadach z rodzina artystow potwierdzalo sie to uczucie, ktore mialam, gdy spotykalam sie z moja przyjaciolka z czasow nastoletnich: artysci to egocentrycy. interusje ich zainteresowanie publicznosci, oklaski, bycie w centrum uwagi.
ogladam dokument of Celine Dion i dwie relfeksje mi sie nasuwaja: egozentryczka spragniona akceptacji publiki, uznania… w calym filmie nie ma ani slowa o tym, jaki impakt jej choroba ma na rodzine, na jej dzieci. nie, ona jest skupiona na publice. bez oceniania Celine, dla mnie to nie jest normalne. Gdy ja jestem chora na glupia grupe, mysle o moich dzieciach, ze nie wypiore im ubran na czas, ze obiadu nie gotuje, ze zawiode jako matka, zona… praca przychodzi pozniej a ja, ja sie nie licze. przeciez przezyje. u Celine jest mowa o publicznosci, o tym, ze za nia teskni – za publicznoscia a nie normalnym (rodzinnym) zyciem, za spacerami, obiadem z rodzina, za zwykla codziennoscia… gdybym byla chora na nieuleczalna chorobe, skupilabym sie na najblizszych, chcialabym im dac jak najwiecej z siebie, zeby jak najdluzej zachowali wspomnienie o cieplej rodzinie, zeby mogli to cieplo przekazac swoim dzieciom, zonom, wnukom. U Celine uwaga skupia sie na publicznosci, jej glosie, jej karierze…
gdy uslyszalam w jej filmie o walium po raz pierwszy w zyciu zgodzilam sie z Tomaszem Raczkiem (ktorego nie lubie!) – to nie choroba sztywnego czlowieka, tylko nerwica, strach… strach, ze nie bedzie uwielbienia, ze nie bedzie aplauzu, poklasku (moim marzeniem jest bycie miedzynarodowa gwiazda… – naprawde??? czyli to nie chodzi o przyjemnosc wynikajaca ze spiewania, ale o uwielbienie?) … paralizujace ataki paniki. nie sadze, ze jej cierpienie jest udawane. jestem przekonana, ze ona cierpi i wspolczuje jej jak czlowiek czlowiekowi. ale nie podoba mi sie, ze sie z tym obnosi, ze nagrywa film – dla kasy? bo chyba nie za darmo?
jest wielu ludzi na tym swiecie, ktorzy cierpia bardziej niz Celine, kobiet (i mezczyzn), ktore/ktorzy dzien i noc czuwaja przy cierpiacych dzieciach, matek, ktorych dzieci umieraja w cierpieniach z powodu raka, glodu, z braku pomocy medycznej – one sie nie nagrywaja, one nie skupaiaja uwagi na sobie, one poswiecaja swoja cala uwage na dzieciach, mimo ze same tez cierpia. a tu Celine… nagrywa swoje skurcze i jeki. znow: cala uwaga na niej. i jeszcze dostanie za to wynagrodzenie. sprzadala sie. po co? wspolczucie miesza sie z… pogarda. sprzedala sie dla kasy czy z powodu egocentruzmu? ludzie, patrzcie jak cierpie, patrzcie na mnie, wspolczujcie mi… przykro mi Celine, szkoda mi Cie. ale nie jestes jedyna na swiecie, ktora choruje, ktora cierpi. ale jestes jedna z nielicznych, ktora zarabia na tym…