nasze psisko, adoptowane ze schroniska jako dorosly pies, mial inny start niz szczeniaczki wychowane od malego w domowych pieluszach. jako ze mysmy nigdy szczeniaczka nie mieli, to znamy to, co mamy. znamy, lubimy, kochamy i jestesmy szalenczo kochani. sa teorie, ze pies pseudokocha, bo daje mu sie jesc, chodzi na spacery, bawi z nim, drapie, poswieca uwage. smie twierdzi, ze to nie jest prawda, gdy patrze jak nasze psisko reaguje na kazdego czlonka rodziny wracajacego z pracy czy ze szkoly. bez sciemy stwierdzam, ze ja psu poswiecam najwiecej czasu, uwagi, ja go karmie, ja z nim chodze na treningi, a pies z taka sama rodoscia wita lubego (moze nawet z jeszcze wieksza niz mnie…) i chlopakow. luby czasem psioczy, ze pies szczeka (co ja komentuje, ze gdyby pies nie szczekal, to bylby uposledzony, bo szczekanie to normalna forma komunikacji; a do tego nasz pies szczeka bardzo malo! po prostu, nie lubi poczty, nie lubi dzieci, ktore wracajac ze szkoly krzycza za naszym oknem – generalnie, dba o to, zeby zaden intruz nie zaklocal nam spokoju – czy to zle?).
ja nadal chodze z psem na treningi – zaczelam je dlatego, ze z psem nie dalo sie spokojnie minac innego psa, bo wyskakiwal ze skory, co bylo dosc meczace, zwlaszcza w weekendy, przy wysypie psow (nie wiem, gdzie one sa w tygodniu…). po prawie 3 latach treningow pies teoretycznie nadal wyskakuje ze skory na widok innego psa, ale w praktyce udaje nam sie go powstrzymac. tego nauczylam sie na kursie. tak wiec kurs nie tylko wyszkolil psa. glownie wyszkolil mnie. po prostu, wiem co robic, jak reagowac, zeby spokojnie minac innego psa. poza tym juz z daleka rozpoznaje psy, przy ktorych wiem, bedzie draka i wtedy odsuwam sie na bezpieczny dystans. to jest ciekawe, ze tak jak nas, ludzi, pewni osobnicy irytuja ot tak, nieracjonlanie, ”tylko” z wygladu, to i psy maja podobne spontaniczne antypatie badz sympatie. mnie te zmiany ciesza, ale nie widze ich jako jakiegos spektakularnego sukcesu. logiczne, ze czlowiek uczy sie psa, pies uczy sie czlowieka i mysle, ze to dal nam kurs – wspolpracy, zrozumienia bez slow. pies rozumie mnie, a ja jego. tak czy siak, czy przed kursem, czy teraz, po prawie 3 latach kursu, nigdy nie postrzegalam naszego psa jako trudnego. wrecz przeciwnie, okazal sie latwiejszy niz myslalam. od spacerow, nawet tych bardzo wczesnie porannych, sie uzaleznilam, od obecnosci psa sie uzaleznilam. jest to prawie trzecie dziecko, ktore zatrzymalo sie rozwojowo na etapie ~2 latka. niby slownie nie wyrazi, o co chodzi, ale mozna sie z nim spokojnie dogadac. i tu dochodze do tej innej perspektywy.
jedna z kolezanek na kursie dla psow skomplementowala mnie: wiesz, rozmawialam z Greetje i obydwie podziwialysmy postep jakie psisko zrobilo i twoja determinacje – nie wiele osob taka by mialo. podziekowalam z wielkim zdziwieniem. jaka determinajce??? przeciez ja lubie te kursy. przeciez ja nigdy nie mialam jakiegos wiekszego problemu z moim psem. to ze szczeka na inne psy??? owszem, meczace, ale bez przesady, da sie z tym zyc. czy zeby kochac psa szczekajacego na inne psy trzeba miec determinacje??? o co chodzi?
chyba chodzi o to, ze ja pamietam z dziecinstwa takie normalne psy-psy. psy, ktore biegly wzdluz plotu i szczekaly na wszystko, co sie ruszalo. psy, ktorych zadaniem bylo obszczekanie obcego, zeby ostrzec mieszkancow, ze ktos oby sie zbliza. psy, ktore obszczekiwaly inne zwierzeta, bo przeciez zadne gospodarz lisa, czy innego ”darmozjada” na swoim podworku nie chcial miec. taka to psia natura, ze szczeka. nas pies szczeka, bo zarabia na chleb. dla mnie to nie jest az taki problem, ze pies szczeka. problemem bylo to, ze ludzie spuszczaja swoje psy ze smyczy, te podbiegaja do naszego, a ten mnie broni, szczeka, pokazuje kly, a jak to nie dziala, to capnie agresora, jakim w oczach naszego psa, jest inny pies podchodzacy do jego pani.
rola psa sie zmienila (a chyba jeszcze geny nie). pies ma byc harmonijnym przyjacielem, grzecznym pluszaczkiem czlapiacym przy nodze, aportujacym, przyjazniacym sie z innymi psami, umozliwiajacym przyjaznie z innymi wlascicielami psow. nic w tym zlego. sielanka. nie mialabym nic przeciwko takiemu psu. ale jednoczenie nie bije sobie brawa za osiagniecia z naszym psem. jemu bije brawo za to, ze dal stlamsic swoje instynkty, ze zrozumial, ze to, co w jego naturze, nie wpasowuje sie w tutejsze klimaty. nie ma w tym ani krzty mojej determinacji. jest tylko i wylacznie zrozumienie psiej natury.