w zeszlym roku mialam na magisterce studenta, z ktorego bylam bardzo zadowolona i zaproponowalam mu, zeby w tym semestrze pojechal na Erazmusa do mojego znajomego w Irlandii. jako ze ja swojego Erazmusa w Holandii wspominam jako cudowny czas (mimo wielu przykrych momentow, lacznie z tym, ze moj owczesny chlopak, robiacy Erazmusa w Niemczech, mnie rzucil). tylko dlatego, ze moj Erazmus byl swietny, zostalam w Holandii na doktoracie. student wyjechal do Irlandii w grudniu. nic od niego nie slyszlaam, wiec zakladalam, ze ”brak wiesci, to dobre wiesci”. wczoraj student napisal emaila, czy moglibysmy porozmawiac, bo nie jest dobrze. od razu odpisalam, ze jesli chce, to mozemy nawet dzis (w niedziele) pogadac przez Teams. on jednak napisal, ze woli dzis, po rozmowie z tamtejszym prowadzacym, czyli moim znajomym Irlandczykiem.
dzis rozmawiam ze studentem, a jemu glos sie lamie, oczy lzami zachodza. dorosly, 23-letni facet. jako ze pracowal w mojej grupie pol roku, a wczesniej pisal u mnie licencjat, znam go troche i wiem, ze to silny, zrownowazony czlowiek. pytam co sie dzieje, a student mowi, ze moj znajomy tak parszywie traktuje ludzi, ze wszyscy w labie sie go boja, ze wszyscy chodza z podkulonym ogonem, boja sie popelnic blad, bo gosciu stosuje werbalna agresje. ja wiedzialam, ze ten znajomy potrafi byc wybuchowy, sama sie z nim kilka razy starlam jak pisalismy granta (tak, to ten od granta…), ale i ja potrafie, jak trzeba, tupnac noga. jednak wiem do kogo i w jakich okolicznosciach moge sobie na to pozwolic. z pewnoscia nie do studentow.
Student powiedzial, ze moj znajomy traktuje ich jak wyrobnikow, zero szacunku, zero pozytywow, tylko przewracanie oczami, retoryczne pytania w stylu ”jak mozesz tego nie widziec, przeciez to kazdy wie”, itd. Student porozmawial o tym z ludzmi z labu, kazdy ma takie same odczucia, ale nikt nie smie tego glosno wypowiedziec. moj student poszedl i zawalczyl o siebie. powiedzial, jak sie czuje traktowany, ze ma to zly wplyw na jego psychike, prace, ze ze stresu popelnia glupie bledy… ponoc panowie sobie dlugo porozmawiali. i ponoc do Irlandczyka to nie trafilo. i dlatego moj student postanowil, ze po 3 miesiacach wraca do Holandii.
pogadalam z lubym i z doktorantka z Grecji, ktora pracowala z tymze studentem nad jednym projektem. wszyscy stwierdzilismy, ze nie akceptujemy zachowania Irlandczyka, ze agresji, nawet jesli jest ona ”tylko” werbalna mowimy nie. a jednoczesnie… wszyscy troje stwierdzilismy, ze bysmy sie nie poddali. ze kazde z nas przeszlo przez etapy zycia, w ktorych bylo ciezko, w ktorych ktos nas sponiewieral, ktos nam ublizyl i… w domu sie poplakalo, a na drugi dzien glowa do gory i nawet nam do glowy nie przyszlo myslec o rezygnacji. jest projekt i trzeba go wykonac. popatrzylam wstecz na moja magisterke na PAN-ie, na Erazmusa – byly momenty, ze ze stresu plakalam, ze moja promotorka w Polsce mnie przy innych osobach ponizyla… na doktoracie bylo podobnie – moja oficjalna opiekunka ciagle albo byla w ciazy, albo je tracila, albo wlasnie rodzila – byla non stop emocjonalnie niestabilna. pamietam wiele momentow, kiedy padly slowa, ktore nie powinny byly pasc. ale ja zaciskalam zeby, ignorowalam to, szlam do przodu, bo bylam skupiona na moim celu. to samo powiedziala mi moja doktorantka z Grecji – w Grecji to na porzadku dziennym, nigdy nie wiesz w jakim humorze zastaniesz swojego opiekuna, jednego dnia jest ok, innego dnia sie wydrze. luby z kolei podzielil sie doswiadczeniem z Niemiec, gdzie byl przez rok na post-docu. Stwierdzil: wszyscy sie bali Haralda, oprocz mnie. jak on zrozumial, ze jego histerie i krzyki mnie nie interesuja, zaczal mnie traktowac na rowni z soba. a innych poddanczo.
doszlismy do wniosku, ze jak zawsze, sa dwie strony medalu. na agresje i brak szacunku nie ma miejsca. ale niestety, to bylo, jest i bedzie. ludzie sie nie zmienia. i dlatego tak wazne jest miec gruba skore. tak wazne jest umiec skupic sie na celach i olac idiotow wokol nas, pomyslec: czlowieku, to ty masz problem z glowa, nie ja. i isc do przodu. a jednoczesnie wiedziec, gdzie sa granice, ktorych nikt nie moze przekroczyc niezaleznie od tego jak gruba mamy skore.