Sroda byla moim oficjalnie ostatnim dniem pracy na chirurgii. Oficjalnie, bo w czwartek jeszcze prowadzilam zajecia ze studentami a w piatek sprzatalam lab i przekazywalam eksperymenty szefowi. w piatek mialam tez pozegnalny obiad z szefem, jego zona i moim lubym.
W srode chirurgia mnie zaskoczyla. Nie spodziewalam sie takiego hucznego, emocjonalnego pozegnania.
W poniedzialek orydnator poprosil droga e-mailowa, czy moglabym przyjsc rano (na 7.45) na przekazanie nocnej zmiany. Troche sie zdziwilam, bo tydzien temu ”na zmianie” mialam prezentacje, ale napisalam, ze przyjde i spytalam, czy mam cos jeszcze przygotowac. Nie, nie, nic nie przygotowuj – opisal ordynator.
Przychodze… a tam mowa pozegnalna do jednego z chirurgow, ktory rowniez odchodzi od stycznia do innego szpitala. w tym momencie, zrobilam wielkie oczy i zorientowalam sie, ze zaraz moja kolej. I rzecywiscie, niejaki Robert od transplantacji watroby zostal pozegnany jako pierwszy, a potem ordynator cieplo poprosil, zebym podeszla… a ja, juz w drodze do niego… wzruszylam sie. On mowil, a ja walczylam z emocjami, trzesaca sie warga, lzami, ktore jakos tak sie polaly… Ordynator po kilkuminutowej przemowie zakonczyl: jaki czips jest, swiadczy jej odpowiedz na moje pytanie czy moze przyjsc na dzisiejsza poranna zmiane: ”czy mam cos przygotowac”? Cala sala chirurgow i asystentow sie zasmiala, a ja ze lzami lecacymi sie, jak jakas drama queen, podeszlam do mikrofonu, zeby podziekowac za wspolprace.
Poszlam do swojego pokoju… i zaczelo sie. caly dzien przychodzili goscie, zeby sie pozegnac. Nie spodziewalam sie, ze uslysze tyle pozytywnych slow, nie spodziewalam sie, ze ludzie tak we mnie wierza. Jeden z chirurgow wysilil sie na zart: Czips, wszyscy cie chwala, a ja cie skrytykuje: weekendy sa do odpoczynku! ile razy dostawalem od ciebie e-maial w weekend, mialem ochote cie zlajac. Posmialismy sie, ze on nie lepszy, bo tez mi w weekendy odpisywal. Z innym chirurgiem, ktory jednoczesnie jest epidemiologiem, umowilismy sie na pisanie ksiazki ”R dla dummies”, bo R to program, ktory chcialabym zrozumiec, a kolega chirurg marzy, zeby napisac podrecznik do nauki R – podrecznik R dla dummies. Stwierdzilam, ze chce byc jego krolikiem doswiadczalnym. Frank z powaga spytal: ale zaprosisz mnie na swoje ”oratio”? Po tym dniu bylo dla mnie jasne, ze wiele osob mi kibicuje i we mnie wierzy. I tak minal mi caly dzien! Dlatego w piatek musialam wrocic, zeby zrobic to, co zaplanowalam na srode, czyli sprzatanie;)
Dostalam wiele cieplych slow, podziekowan i prezentow. Nie spodziewalam sie tego.
Przyszedl tez jeden z chirurgow, ktory… czul do mnie czul miete, i coz… on tez nie do konca byl mi obojetny… przytulil… i szepnal: bedzie dobrze, uda ci sie. Podarowal mi ksiazke ” Maak het mooi”, czyli, tlumaczac doslownie ”Zrob to ladnie”, ksiazke o tym, ze zycie jest jedno, zeby przezyc je na maxa, na petardzie… Wyczul jak bardzo sie boje. Bede za nim tesknic. A on za mna;)
Wczoraj oddalam klucz od mojego pokoju, w ktorym w ciagu ostatnich 8 lat spedzilam wiecej czasu niz w domu. Zamknelam drzwi ze sciskiem w gardle.
Ale wiem, ze to bylo potrzebne. Ze tylko to drastyczne ciecie zagwarantuje mi przyszlosc naukowca. Szkoda… bo dobrze czulam sie wsrod chirurgow. Konkrentych, zdyscyplinowanych, silnych osobowosci.