Nasza ulica jest dosc kameralna i zgrana, prawie wszyscy sie znamy, jednych sie bardziej lubi innych mniej, ale atmosfera jest zdrowa i przyjazna. od kilku lat mamy tez ulicznego whatsappa, na ktorym czasami pojawiaja sie ciagi dialogow, ktorych nawet nie czytam, bo za duzo i za nudno. ale bywaja tez i takie sytuacje: wczoraj wieczorem padlo pytanie: czy ktos moze zgubil gotowke na naszej ulicy? Przeczytalam wiadomosc i pierwsze co to poszlam do kurtki, sprawdzic, czy pieniadze, ktore wyjelam kilka godzin wczensiej na wydatki ”ktorych nie da sie zaplacic karta” w nadchodzacym tygodniu, jeszcze w niej sa. Nie bylo. I nie dziwie sie, bo stajac przy bankomacie pieniedze wlozylam ot tak, do kieszeni (bo portfela juz nawet do sklepu nie nosze…), a potem, po powrocie do domu, od razu poszlam z psem na spacer. A w kieszeni, oprocz kasy, nosze tez rekawiczki, czapke, cukierki dla psa, klucze, itd… duze mam kieszenie w mojej ”weekendowo-spacerowej kurtce”. Jak szlam z psem, wyjelam z kieszeni rekawiczki, bo mroz chwytal i pewnie wtedy pieniadze wypadly.
Napisalam wiec na grupie, jaka kwote i jakie banktony zgubilam, sasiadka, ktorej syn te kase znalazl, od razu przyslala syna z kasa. Jutro kupie jakis smakolyk i zaniose w podziece za uczciwosc. Bo kasa, ktora zgubilam, taka mala nie byla….