Zaleta ulicznego whatsappa

Nasza ulica jest dosc kameralna i zgrana, prawie wszyscy sie znamy, jednych sie bardziej lubi innych mniej, ale atmosfera jest zdrowa i przyjazna. od kilku lat mamy tez ulicznego whatsappa, na ktorym czasami pojawiaja sie ciagi dialogow, ktorych nawet nie czytam, bo za duzo i za nudno. ale bywaja tez i takie sytuacje: wczoraj wieczorem padlo pytanie: czy ktos moze zgubil gotowke na naszej ulicy? Przeczytalam wiadomosc i pierwsze co to poszlam do kurtki, sprawdzic, czy pieniadze, ktore wyjelam kilka godzin wczensiej na wydatki ”ktorych nie da sie zaplacic karta” w nadchodzacym tygodniu, jeszcze w niej sa. Nie bylo. I nie dziwie sie, bo stajac przy bankomacie pieniedze wlozylam ot tak, do kieszeni (bo portfela juz nawet do sklepu nie nosze…), a potem, po powrocie do domu, od razu poszlam z psem na spacer. A w kieszeni, oprocz kasy, nosze tez rekawiczki, czapke, cukierki dla psa, klucze, itd… duze mam kieszenie w mojej ”weekendowo-spacerowej kurtce”. Jak szlam z psem, wyjelam z kieszeni rekawiczki, bo mroz chwytal i pewnie wtedy pieniadze wypadly.

Napisalam wiec na grupie, jaka kwote i jakie banktony zgubilam, sasiadka, ktorej syn te kase znalazl, od razu przyslala syna z kasa. Jutro kupie jakis smakolyk i zaniose w podziece za uczciwosc. Bo kasa, ktora zgubilam, taka mala nie byla….

Uposledzona

lekarka stwierdzila, ze mam zapalnie sciegien w nadgarstku, co powoduje bol nie tylko nadgarstka ale i calej dloni. Tzn. obydwu nadgarstkow i dloni. wg lekarki wynika to z przeciazenia, np. zbyt wielu godzin pracy na klawiaturze i z myszka. troche mnie to dziwi, bo na klawiaturze i z myszka pracuje tyle samo co zawsze, a myszke uzywam tylko lewa reka. A zapalenie mam w obydwu. Czuje sie uposledzona, bo przy prawie kazdej czynnosci, wlaczajac podstawowe czynnosci higieniczne, gotowanie, wieszanie prania, wyprowadzanie psa, robienie zakupow, otwieranie drzwi, czy wysylanie wiadomosci, dlonie sa zaangazowane. Nawet jak nic nie robie, czuje bol.

Dostalam dosc silne srodki przeciwbolowe i przeciwzapalne i tak jakby poprawa byla – dopoki srodki przeciwbolwe nie przestana dzialac. Bol to jedno. Bardziej martwie sie przyczyna – skad sie to wzielo. i to tak nagle, w obydwu nadgarstkach.

Gerda

dwa tygodnie tmeu Gerda, nasza 86-letnie sasiadka, mieszkajaca 4 numery przed nami, swietnie prezentujaca sie starsza pani, z niesamowitym dowcipem, energia i radoscia zycia, napisala na ulicznej grupie, ze zegna sie z nami, bo zdiagnozowano u niej raka jelita i ze wyprowadza sie do hospicjum. spotkalam jej nablizsza sasiadke – lekarze daja Gerdzie 3 miesiace.

Gdy wprowadzalismy sie na nasza ulice prawie 8 lat temu, nasza polowa byla czescia seniorow. my bylismy najmlodsi. najpierw zmarla Inke, potem wyprowadzilo sie starsze malzenstwo z rogu, bo pan nie mogl juz chodzic po schodach, potem inna starsza pani wyprowadzila sie do domu starcow, rok temu zmarl Tom. Nastepna bedzie Gerda. na ich miejsce wprowadzaja sie mlode rodziny z malymi dziecmi. zaczynamy z lubym nalezec do tej starszej grupy wiekowej.

patrze na mlodych, na ich male dzieci i… nie tesknie za tym czasem. teraz jest dobry czas. ciezki. rekiny. stres. ale jest dobrze. ciekawie. zafascynowana patrze na moich synow, o glowe ode mnie wyzszych, mlodych mezczyzn. i z jednej strony ciesze sie, ze moga cieszyc sie mlodoscia, a z drugiej strony nie zazdrosze im, ze tyle jeszcze przed nimi bolu, stresu, wysilku.

Plywanie wsrod rekinow

dojrzewam politycznie i strategicznie. od dwoch lat plywam wsrod rekinow, ciagle nie do konca wiem, komu moge zaufac, wiec nie ufam nikomu. orydnator okazal sie przyjacielem, byla szefowa wbila mi noz w plecy. jutro mam zebranie, w ktorym ona tez bedzie uczestniczyc. bede ja olewac. bede udawac, ze nic sie nie stalo. bo plywamy w tym samym akwarium i musimy udawac, ze wszystko jest ok. moja nadzieja w tym, ze wszystkie jaskolki zwiastuja, ze bylej szefowej grunt pod nogami bardzo sie pali. ja mam stale zatrudnienie, etat i awans, ktory moj ordynator w zeszlym tygodniu zaaprobowal. bylej szefowej nie wspiera nikt. wyleci. to kwestia czasu.

luby tez plywa wsrod rekinow. jego ordynator tez zaakceptowal jego awans. a rekiny tego nie lubia.

Szrab zapisal sie do szkoly wojskowej. Ku zdumieniu wielu znajomych, cieszy mnie to i bardzo mu kibicuje. Mysle, ze wlasnie tego moje dziecko potrzebuje: struktury, dyscypliny, wycisku fizycznego. Pod nosem usmiecham sie ”za mundurem panny sznurem”. A gdy sie nie usmiecham, prosze Pana Boga, zeby wojny nie bylo… Wtedy wszystko bedzie OK.

Od tygodnia bola mnie nadgarski. tak bardzo, ze nawet garnka z zupa nie moge podniesc. najpierw bolal mnie lewy, tak bardzo, ze myslalam, ze gdzies cos zlamalam. zamierzalam isc jutro na przeswietlenie. dzis zaczal bolec mnie drugi nadgarstek. trzeba bedzie isc do mojej GP… a ja tak jej nie cierpie…

Poczatek roku

Jak dobrze, ze do Polski pojechalismy pozniej niz planowalismy, bo dzieki temu krocej musialam znosic zlosliwosci mojej mamy. zlosliwosci wobec ojca, ktorych jest (chyba…) nieswiadoma, a ktore irytuja nie tylko mojego ojca, ale wszystkich ktorzy je slysza. Pare razy nie wytrzymalam i fuknelam na mame, bo juz przechodzila sama siebie. tak, na starosc wady sie wyostrzaja. moja mama byla, jest i bedzie dyrektorem do smierci. raz fuknelam do niej: przestan, nie jestes moim dyrektorem. ale ona nie wie, o co chodzi.

przeczytalam w Polsce ksiazke ”Tesciowa” skandynawskiej pisarki Moa Hergren. Zawsze dziwi mnie to, ze mieszkancy Skandynawii postrzegani sa jako ludzie zimni, nieokazujacy uczuc, emocji. a ksiazki skandynawskich pisarzy sa tak bogate w emocje, w ktorych tak latwo potrafie sie odnalezc. Rowniez w tej powiesci czulam bardzo dobrze o co chodzi – i tesciowej, i jej synowi i synowej… Czytalam i wspolodczuwalam. w ogole, udalo mi sie wybrac ciekawy zestaw ksiazek ”pod choinke” (ja wybieram i zamawiam, brat odbiera z paczkomatu i przywozi ”pod choinke”). Przeczytalam tez ”Akuszerki” Sabiny Jakubowskiej – nie pamietam, kiedy mialam w rekach ksiazke, od ktorej nie moglam sie oderwac, przy ktorej smialam sie na glos i lecialy mi lzy wzruszenia. Czytalam ja troche przez pryzmat swoich porodow, swoich milosci, przez pryzmat wakacji, ktore spedzalam na wsiach u babci ze strony taty i u dziadka ze strony mamy, ich opowiesci o zyciu na wsi. Niesamowita podroz przez rozne etapy mojego zycia.

a teraz siedze w domu z grypa, ktora zarazilam sie od taty. trzy dni nie bylam z psem na spacerze. pies niechetnie idzie z lubym… wczoraj wieczorem luby przyszedl do sypialni i mowi: pies odmowil wieczornego spaceru. no wiec dzis rano zmobilizowalam sie, opatulilam i poszlam z psina.

zartuje, ze choruje typowo po mesku – narzekam. dla mnie lezenie w lozku czy na kanapie to mordega. wiec cos tam probuje robic, zeby gnaty rozprostowac, a to pranie nastawie, a to kurczaka zamarynuje. ale po takich malych czynnosciach padam i spie. narzekam do lubego, ze to takie strasznie nudne tak lezec, spac, lezzec, spac… czytac nie moge, bo mnie glowa boli, oczy bola, kosci bola… luby ma anielska cierpliwosc. wysluchal moich narzekan i smieje sie: moge cie powozic samochodem:DDD

Rodzinne swieta

w sobote spakowalismy samochod. ja juz ze stresem w zoladku, bo swieta w moim domu rodzinnym sa stresem. mama wiecznie zabiegana, pada juz w wigilie wieczorem, bo wszystko ma byc swieze, wiec nic nie przygotowuje wczesniej, nic nie zamrozi, nie… wszystko lepi, gotuje, piecze, smazy w wigilie. co gorsza, nikt jej nie moze pomoc. no dobra, tato moze zrobic rybe po grecku. mi wolno ubrac choinke, wyprasowac obrus, rozlozyc zastawe. wsjo. panowie zajmuja sie prezentami, ktora mama miedzy jednym karpiem a drugim donosi (wczesniej szuka, bo nie pamieta, gdzie co schowala)… w zaleznosci od dnia mnie to bawi lub irytuje, ale zawsze stresuje, bo siedzimy na bombie, ktora lada chwila moze wybuchnac.

w sobote wieczorem, dzien przed wyjazdem do Polski, Bizon wrocil z silowni i powiedzial, ze zwymiotowal i ma goraczke… w niedziele wiec zaskoczylismy naszego dobrodzieja w kosciele naszym widokiem, bo juz sobie wesolych swiat pozyczylismy, wiedzial, ze mielismy byc w Polsce na swieta. Bizon na drugi dzien juz czul sie lepiej, wiec w poniedzialek mielismy wyruszyc w trase. jednak w nocy Szkrab rozpoczal wymiotowanie… a potem ja padlam, lezalam jak nieprzytomna cala noc i caly dzien, w ogole nie wiedzialam, co sie wokol mnie dzieje. dzis rano, w Boze Narodzenie, po ponad 24 godzinach spania w blogiej nieswiadomosci, wstalam jak nowonarodzona.

wstalam, zeszlam na dol i odkrylam, ze chlopaki w wigilie, kiedy ja lezalam w lozku, a luby wlasnie zaczynal swoja rundke (bo w wigilie wieczorem, jako ostatni, padl luby), pizze sobie zamowili… o tempora, o mores;) zero dekoracji, zero spiny, po prostu, spokojna wigilia. i co? i nic. Boze Narodzenie nadeszlo, Pan Bog sie o pizze nie pogniewal. Pojechalam z chlopakami na msze, znow zaskoczylam naszego dobrodzieja, ktory od serca powiedzial, ze ma nadzieje, ze jutro juz nas tu nie zobaczy;) jeszcze nie wiem, czy jutro wyjedziemy…

znajomi i przyjaciele nas zaluja, wspolczuja, a ja…. a ja ciesze sie jak hipokrytka. bo dawno sobie tak w swieta nie wypoczelam. luz bluz.

pojedziemy po swietach do Polski, bo chce ruszyc z budowa domu, bo chce zeby chlopaki mialy kontakt z dziadkami, z moim bratem, zeby porozmawialy po polsku; chce odwiedzic przyjaciol, za ktorymi sie stesknilam, ktorych corka zaczela studiowac niderlandystyke. chce zaslony zamowic do sypialni, odebrac ksiazki, ktore zamowilam grubo przed swietami. chce odwiedzic kosciol, w ktorym dorastalam. spedzimy w Polsce tydzien. i wystarczy.

Jak wyposrodkowac

Szkrab chodzi od kilku miesiecy na silownie. jakis czas temu komentowal z niezadowoleniem, ze niektore dziewczyny ubieraja sie tak, ze polowa piersi im wychodzi i jak robia przysiady, to nie dosc, ze im te piersi wyskakuja, to jeszcze przez przeswitujace getry widac im stringi i posladki. Pytam Szkraba: a musisz sie na nie patrzec? A on na to: mamo, ale one centralnie sie przede mnie wypinaja! Luby, ktory czasami ze Szkrabem cwiczy, potwierdza: nastolatki z piersiami wielkosci matki karmiacej, polnagie wypinaja sie przed panami cwiaczacymi na przyrzadach. Troche prowokacyjnie spytalam: i co, przeszkadza Ci to? na co Szkrab (16-latek): mamo, jestem mezczyzna z krwi i z kosci. mnie to akurat krepuje gdy mam wzwod w obecnosci innych osob. A na dodatek wykonywanie cwiczen ze wzwodem tez latwe nie jest. Zaskoczyl mnie swoja szczeroscia. Szkrab ma to po mnie – mowi, co mysli, wprost jak jest, bez owijania w bawelne. Dal mi chlopak do myslenia – czemu o tym nie mowimy? Dajemy dziewczynom prawo do odslaniania czesci intymnych ciala, za jakie uwazam piersi czy posladki przeswitujace spod cienkich getrow czy wyplywajace spad krociutkich spodenek. A czemu nie bierzemy pod uwage fizjologii mezczyzn. Tego ze sa wzrokowcami i tego, ze ich cialo reaguje na takie widoki, czy tego chca czy nie chca. Czy to nie zalicza sie do intymidacji, przekraczania granic, gdy dziewczyna prezy sie przed mlodym chlopakiem wystawiajac przed nim swoje miejsca intymne?

Szkrab po naradzie z lubym zaczal chodzil na silownie po godz. 22.00. Nie bardzo mi sie ten czas podoba, bo wracaja o polnocy, ale panowie tlumacze, ze o tej porze w koncu mozna spokojnie cwiczyc….

Kolega powiedzial mi ostatnio zart: kiedys posladkow szukalo sie w majtkach. Teraz majtek szuka sie miedzy posladkami;)

demokracja w Holandii

luby poszedl dzis do kantyny szpitalnej na lunch. pisze, ze sa tylko wegetarianskie dania, bo zarzad szpitala zarzadzil, ze w naszym szpitalu bedziemy jesc tylko wegetariansko. ciekawe kiedy zabronia nam przynoszenia kanapek z miesem… ciekawe kiedy rzad zajrzy nam do talerzy w domu i wyda nakazy i zakazy dotyczace tego co jemy…

a Szkrab sie zwolnil z pracy. gdy mial rozmowe o prace, (byla juz) managerka spytala go o dyspozycyjnosc. Szkrab powiedzial, ze jest wierzacy i nie bedzie pracowal w niedziele i swieta, ktore w kalendarzu kosciola katolickiego sa wolne (bylam pod wrazeniem, gdy mi to powiedzial, bo w ogole tego wczesniej nie omawialismy i Szkrab zbyt duzo o wierze nie mowi). Managerka to sobie gdzie zapisala i zawsze respektowala. Kilka tygodni temu odeszla i przyszedl nowy manager. Mimo ze Szkrab na czas, z 3-tygodniowym wyprzedzeniem poprosil o wakacje w okresie bozonarodzeniowym, zmiane Szkraba zaplanowano na pierwszy i drugi dzien Bozego Narodzenia i w Nowy Rok. Szkrab poszedl do managera, powiedzial o umowie z byla managerka (umowa byla ustna, wiec niewiazaca, a mimo to za tamtej managerki umowa byla respektowana). obecny manager powiedzial prosto z mostu: nic mi o takiej umowie nie wiadomo, a poza tym, gdyby to ze mna byla ta rozmowa, to nie tylko bym sie na twoje warunki nie zgodzil, ale w ogole bym cie nie przyjal. Z takimi wiesciami przyszedl Szkrab do domu. Bylo mu przykro. Siadl i pisze. Mowie, chodz, cos zjesz. Najpierw sie zwolnie, powiedzial. Jak powiedzial, tak zrobil.

jak kula w płot

18 lat temu, na cele bloga, nadałam starszemu synowi pseudonim Bizon. A 16 lat temu, młodszemu, Szkrab. Trawiłam z tymi pseudonimami jak kula w płot. Bizon ani z charakteru ani z budowy ciała nie przypomina Bizona. Wył strasznie jako niemowlę, stąd ten Bizon. Ale teraz już nie wyje, wręcz przeciwnie, ma charakter lubego i teściowej – spokojny, opanowany młody człowiek. Do tego drobnej budowy, choć wysoki i ladnie umięśniony. Za to Szkrab, jaki tam Szkrab… głos ma tak tubalny, że nawet jak chce mówić cicho, to go w całym domu słychać, jak idzie, to się szyby w oknach trzęsą, wysoki, barczysty, grubej kości, jego powinnam była nazwać Bizonem😏Tylko że jako niemowlę, był dość cichy. Byle by mu „cium-a” dać i wszystko było w porządku.

bracia z tych samych rodziców, a tak bardzo różni… co mają wspólne, to poczucie odpowiedzialności: jak się na coś z nimi umówię, to wiem, że mnie do wiatru nie wystawią. No i, co mnie cieszy, stronią od używek, nie palą, nie cpaja, Bizon, jako że pełnoletni, czasem z nami lampkę wina wypije bądź piwo z ojcem, ale wszystko ma pod kontrolą. oby tak dalej.

Relaks

diagnoza mnie postawila do pionu. prawdziwa czy nie, skonfrontowala mnie z tym, ze nie tylko moj szpital potrafi byc nieludzki, ale i ja potrafie byc dla siebie bezlitosna. ciagle do przodu, ciagle przebijam glowa mury, ciagle scigam sie z deadlinami. przegielam i cialo wystawia mi rachunek. stad po 3 tygodniach bycia na chorobym, jeszcze sobie tydzien wakacji jesiennych wzielam. i pierwszy raz, od wielu lat, nigdzie nie wybylismy. bo Bizon juz student i nie ma wolnego (dzis drugi egzamin zdaje), bo Szkrab nie ma takiej potrzeby. luby tez nie, a ja… a ja po letnich wakacjach, gdzie musialam byc buldozerem, stwierdzilam, ze juz nie mam ochoty odgrywac roli managerki, organizatorki, plannerki, przewodniczki i jeszcze egzekutorki. koniec. siedzimy w domu i… dobrze nam!

w ramach relaksu, dzien zaczelam od godzinnej adoracji (sama w pustej, ciemnej katedrze o godzinie 8.00 – wspaniale uczucie), a potem poszlam na masaz. tak jak wiem, czego sie mozna spodziewac po adoracji, tak nie bardzo wiedzialam, co przyniesie masaz. a no odplynelam. bylo wspaniale. i obiecalam sobie, ze raz w miesiacu, regularnie, bede sie dawac masowac. zeby byc dla siebie dobra. a potem jeszcze zielony sweter zamachal do mnie z wystawy, wiec zgodnie z tradycja, kolejny ”wypatrzony na wystawie” ciuch wyladowal w mojej garderobie.